ŻEGLARZ


Denisowi O'Dricollowi
Trzeciego dnia rano
Wpłynęliśmy na pole wieloryba.
Żadnych wielorybów, sieć
Falowała galaktyką śledzi.
Kruk, wypuszczony z klatki,
Fruwał nad niewidocznymi wyspami.

Ósmego dnia rano
Warkocz jak jaskier
Przyszedł na brzeg, by nas powitać.
Na imię miała Gudrun.
Oko koloru dzwonka
Powiodło nas do dworzyszcza i męża.
Do harfy, rogu z piwem, pięknych płomienistych kwiatów.

Nikt, kogo spęta płomień, nie znajduje sławy
Ani strzeżonego złota.
Dwudziestego dnia rano
Rzuciliśmy wyzwanie mrocznym wirom,
Wściekłym krosnom morza.
Tam odpłynął nasz Hawkwing,
I nie wiemy,
Czy
Omotały go słone czółenka,
Czy samopas wypuścił się na rabunek.

Nie powiodło się nam
Ze świętymi krzyżami, dworami
Celtyckich wodzów.
Wszystkie puste, na wszystkich
To samo znajome piętno.
Nasi ojcowie
Byli tu wcześniej.
Nasi ojcowie zostawili
Wspaniałe opowieści i wypalone kamienie.
Siedzieliśmy głodni
Między jeziorem i górą
Setnego dnia rano, pod
Czwartym księżycem.

Ragna, piszę to
Z pewnej irlandzkiej wioski.
Nie wiem,
Czy jeszcze żyjesz,
Ty i twoje krosna i żarna i forma do sera.
Jestem siwym garbatym mężczyzną.
Dawno temu musiałem nauczyć się nowej mowy.
Pilnuję na polu koni.
Po dziesięciu tysiącach poranków
Deszczu, mrozu, pieśni skowronka
Jak mam odnaleźć drogę
Do brzegu Trondheim?

George Mackay Brown
przełożył Andrzej Szuba

William Turner. Ostatnia droga Temeraire'a.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz