Pstrągi to niemi chórzyści,
którzy naszej wieczerzy śpiewają
zimnokrwiste requiem,
choć każdemu z nich podcięto już gardło.
Śmierć jest elżbietańskim młodzieńcem,
który człapie przez podwórze,
jego kalosze małe jak kubełki
wokół kostek. To dla niego
pstrągi ułożono w rzędy:
skrzynka pustych butelek z otwartymi ustami.
Czekają aż je ktoś zabierze.
Chłopiec nie dostrzega ich miękkich kryz,
ani pięknie zaśniedziałej kolczugi,
znamienitej jak srebrna łyżka,
która zmienia kolor na ponure indygo
przy zetknięciu ze zwyczajnym jajkiem...
Zabija je w sposób naukowy.
Po przekręceniu gałki
stają się sztywne i śmieszne,
arystokraci w monoklach,
zaszokowani jak na satyrycznych rysunkach,
jak jakiś cham wspomina o śmierci.
Chłopiec odwraca się do mnie, proponując
miniaturkowe organy z papierosów...
z tomu A Martian Sends a Postcard Home
Craig Raine
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz