DZIEŃ SPORTÓW W PARKU


Namiot nadyma się i wzdycha
jak biała, brudna koszula Guliwera,

irytują go kołki i sznury -
a potem zanika wiatr, lecz wcześniej

dzieci w biegu na sto jardów
dyszą i trzepoczą jak ptaki

lecąc w dól ku drgającej taśmie.
Niezgrabny to wdzięk - trampki jak suflety,

camembertowy plusz dziecięcych podkoszulek,
czystość wyprasowanych spodenek.

Chwilowe wagary od czasu,
emeryt szykuje sobie skręta,

dwie drżące dłonie unoszą bibułkę
do rżącego języka -

kiepski flecista ochrypłych tonów,
jego łaciaty kundel dyszy jak irys,

gdy koniczynka płatków nie potrafi
się rozmyć. Gorący oddech sierpnia.

Drzewa pękają na skwarki.
Nadciąga helikopter i młóci niebo.

Dziś wieczór olbrzym jest zamknięty -
na bramie huśta się kłódka,

huśta się i ssie swoje paluszki u stóp.
z tomu The Onion, Memory

Craig Raine
przełożył Jerzy Jarniewicz

Kazimierz Borkowski. Biegacz VIII.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz