HYMNICZNYM RYTMEM...


Hymnicznym rytmem płyną odpryski meteorów,
co zapadły w nurt Lety
przy hucznym akompaniamencie cymbałów nie nastrojonych,
w które tłucze pijana pałeczka.
Śmigłe palce
nurzają się w harfach,
żeby tylko zapomnieć,
i po cienkich strunach powabnym smykiem się obsuwa -
niżej - niżej - tu-tam wyskoczywszy -
rozfalowany śmiech.
W szlachetnych miastach jak w tyglach mętna mieszanina zgryzot
bulgotem się przetapia w jedno hartowne cierpienie
(którym się dziel, jeśli chcesz mieć je całe)
kogoś, kto przed wieczorem idzie sam pociętą jeżynami ścieżką,
po jastrzębiemu utyka
lęk człowieczy,
posępnie zmilkły Pan.
Lecz nawet wąską szparą bluźnierstwa
przecisną się skrzydła anielskie
i gdy z błękitnie mądrych zaklęć
dziewiczy świat się wykluł i wypłynął piękny,
tańczący anachoreci,
wydarłszy jazzbandowi płat łoskotu, tkany przez saksofon,
z zażenowaniem okrywają tą skromną, nędzną pieluszką
serc swoich nieocenione niemowlę,
a czerwcowe słońce, gwałtem wtargnąwszy pod dach
czarnoksięskich kompanii przyjaciół,
przysłania sobie oczy na widok olśniewającej magii szafirów
tartych przez gramofony.
Mistyczne jasne przeczucie wszechobecnych tłumów
wmurowuje cię w szczerą, hałaśliwą samotność,
tyraniczna towarzyskość z wyrzeczeń egoizmu kuje
rozciągliwe okowy,
a tlen wolności nieograniczonej, tchnący z roztętnionych hałd
podciętej samowoli serca,
wskrzesza umarłych.
Jakże nie lękać się młodości, skoro zmądrzała na tyle,
że się wyrzekła śmierci!?

Richard Weiner
przełożył Józef Waczków

Teresa Pągowska. Jazz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz