MARTWE PTAKI


Różańce martwych ptaków zdobią
wystawy sklepów ze zwierzyną,
na nich to odmawiają poranne zdrowaśki
czekoladowe kucharki z wyspy martynika
w futerkowych serdaczkach, osłaniających je pewniej
niż kreolski katechizm.

Tymczasem przed sklepami na murowanych płytach
widnieją trupki de grand luxe.
(Na myśl przychodzą mi wspaniałe katafalki
ze zwłokami królów,
dookoła obnażone rapiery rytualnie wzbraniają
płynąć łzom.)
Pilnuje ich dostojnie białolicy pełnomocnik
podniosłych jakiś pompes funebres,
i firmie owej powierzymy kiedyś chętnie
troskę o naszą duszę,
gdyż martwi są dekoratywni, rzecz jasna po prawicy.

Gdy tak tu na wznak leżą w chwale listków laurowych,
i w dziobkach, które nic innego nie potrafią,
zaciskają czerwone stokrocie z woskowanej organdyny,
nad sterty cytryn wstępuje słonko kupieckie
(na myśl mi przychodzą żeńcy śpiący w południe
z chustami na twarzach,
a na spęczniałych stanikach dziewcząt goździk podniecający),
któż by wpadł na to, że ptaszek z innej zapewne przyczyny,
niżby chciał, zamknął ślepka?!

Różańce martwych ptaków zdobią
wystawy sklepów ze zwierzyną
i na bruk pizzicato, pizzicato, ano właśnie,
sączy się krew.
I nie gdzie indziej, nie gdzie indziej ciemnieje liść laurowy,
gorzkich paciorków wyobrażalne metrum
zbija w gromadę rozproszoną wrzawę
podstępnej ulicy Vignon
i w bacznych oczach kucharek
płonie wyspa Martynika.

Różańce martwych ptaków zdobią
wystawy sklepów ze zwierzyną,
wygięte modlitewne łapki uspokajają, o, uspokajają
płonne nadzieje,
w przeciwieństwie do skrzydeł, ciężko obwisłych
od śrutu.
Tymczasem przyczajone kadłuby trupków de grand luxe
strzegą się, strzegą jakieś zasadzki
(martwi bowiem są podejrzliwi),
jak to rozumieć pośród takiej sielanki,
i po cóż tu się bronić, skoro jest się już po tamtej stronie?!

Różańce martwych ptaków zdobią
wystawy sklepów ze zwierzyną,
na białych płytach martwi są równie rzeczowi
jak zwłoki królów na wspaniałych katafalkach
pośród kopcących gromnic,
gdzie obnażone w krąg rapiery rytualnie wzbraniają
płynąć łzom.

Różańce martwych ptaków zdobią
wystawy sklepów ze zwierzyną,
czekoladowe kucharki z wyspy Martynika,
wąskie palce w rękawiczkach chevreau,
niewzruszone dla dzióbków dzierżących stokrocie,
łachoczą pierś przyjemnych ptaków, z których ten i ów
dwornie się śmieje.
Lecz śmieszek i nieśmieszek pieką się jednakowo
na wolnym ogniu w sosie winnym, co zapewnia dobry smak.

Rożen się kręci,
a przyczajone kadłuby podejrzliwych trupków
bronią się na wszystkie strony.
(Ale dlaczego, dlaczego jeszcze teraz?)
Niektórzy ludzie kiedyś tam przypomną sobie,
że owe rzeczy z pewnością latały,
lecz dobroduszny kupiec, dla którego są błogosławieństwem,
nie przypomina sobie wcale, albo tylko jak przez mgłę,
że owe rzeczy
latały jeszcze wczoraj.

Richard Weiner
przełożył Józef Waczków

Katarzyna Bielec. Z cyklu Ptaki 2. Martwy ptak.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz