WIERSZ

Nagląca kartka w moich drzwiach prosiła "Zadzwoń do mnie,
zadzwoń, jak tylko wrócisz!" toteż prędko wrzuciłem
kilka mandarynek do podręcznej torby,
rozprostowałem powieki i ramiona, i bez namysłu

ruszyłem w stronę drzwi. Nim doszedłem
do rogu nastała jesień, ach wcale nie chciałem
dać się przystosować ani odurzyć, choć
liście jaśniały mocniej niż trawa na chodniku!

dziwne, myślałem, że światła palą się tak późno
a drzwi wejściowe są otwarte; wciąż nie śpi o tej
porze, tak świetny gracz w jai-alai jak on? A fe!
i jaki wstyd! Co za żarliwy gospodarz! A on był tam

w przedpokoju, rozpłaszczony na płachcie krwi która
spływała po schodach. Doceniłem to. Niewielu jest
gospodarzy tak gruntownie przygotowanych aby powitać
                    gościa
zaproszonego tylko przypadkowo, i to przed kilkoma
                    miesiącami.

(Cambridge, luty 1950)
przełożył Piotr Sommer

 Frank O'Hara (1926-1966)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz