NIEMIECKIE REQUIEM

(Dla T.J.G-A.)
To nie to, co zbudowali, ale to, co zburzyli.
To nie domy. To przestrzenie między domami.
To nie ulice, które istnieją. To ulice, których już nie ma.
To nie twoje wspomnienia, które cię prześladują.
To nie to, co zapisałaś.
Lecz to, co zapomniałaś, co musisz zapomnieć.
Co musisz zapominać przez całe życie.
A z odrobiną szczęścia niepamięć odnaleźć powinna obrządek.
Odkryjesz, że nie jesteś sama w tym przedsięwzięciu.
Wczoraj nawet meble zdawały się robić ci wyrzuty.
Dziś zajmujesz swoje miejsce w Autobusie Wdów.
 
***
 
Autobus już czeka przy południowej bramie,
By zabrać cię do miasta twoich przodków,
Rozłożonego na przeciwległym wzgórzu, pełnego jasnych frontonów,
Tak żywego, jak ten uroczy plac, twój dom.
Jesteś nieśmiała? Powinnaś być. Prawie jak na weselu
Ściskasz swoje kwiaty i delikatnie poprawiasz welon. Och,
Te obrzydliwe druhny, to naturalne, że się nimi brzydzisz,
Tak troszeczkę, w tym pierwszym dniu.
Ale to minie, a cmentarz nie jest daleko.
Oto i kierowca, rzuca wykałaczkę do rynsztoka,
Językiem wciąż szpera sobie w zębach.
Widzisz, nie zauważył ciebie. Nikt ciebie nie zauważył.
To minie, panienko, minie.
 
***
 
Jakie to pocieszające, raz czy dwa do roku,
Zebrać się i pozapominać stare czasy.
Jak w tych szczególnych dniach, panie i panowie,
Kiedy eleganckie koszule gromadzą się nad mogiłą
A chytra kamizelka podchodzi do mównicy.
To jakby uroczysty pakt między ocalonymi.
Burmistrz go podpisał w imieniu wolnej masonerii.
Kapłan opieczętował w imieniu całej reszty.
Nic więcej mówić nie trzeba, gdyż tak jest znacznie lepiej -
Tym lepiej dla wdowy, że nie będzie musiała się lękać niespodzianki,
Tym lepiej dla tego młodzieńca, że swobodnie się będzie poruszać między fotelami,
Tym lepiej że te schylone postacie, które krzątają się wśród grobów,
Pielęgnując nocne lampki, zmieniając chryzantemy,
To nie duchy,
Że pójdą sobie do domu.
Autobus już czeka, a na górnych alejach
Brygada robotników rozbiera domy zmarłych.
 
***
 
Lecz gdy tak wielu zmarło, tak wielu i w takim tempie,
Żadne miasto nie czekało na ofiary.
Odkręcali tabliczki z roztrzaskanych drzwi
I zabierali je razem z trumnami.
Potem place i parki wypełniło krasomówstwo młodziutkich cmentarzysk:
Zapach świeżej ziemi, prowizoryczne krzyże
I wszystkie nieprawdopodobne napisy w brązie i emalii.
 
***
 
"Doktor Gleiedschrim, specjalista chorób skórnych, zabiegi 14-16 lub za zgłoszeniem".
Profesor Sargnagel został pochowany z czterema dyplomami, członkostwem korespondencyjnym dwóch akademii
I z instrukcją dla dostawców, by używali tylnego wejścia.
Z grobu twojego wujka dowiedziałeś się, że mieszkał na trzecim piętrze, po lewej.
Proszono cię grzecznie, abyś zadzwonił, a on zjeżdżał windą,
Do której potrzebny był klucz...
 
***
 
Zjeżdżał na dół, zawsze zjeżdżał na dół,
Mając uśmiech niby rzadki kleik i nigdy za dużo do powiedzenia.
Jak kurczył się przez lata.
Jak górowałeś nad nim w tej ciasnej klatce.
Jak kurczy się teraz...
 
***
 
Weź się w garść. Żałoba musi mieć swój kres? Wina też, w takim razie.
I bezgraniczna wydaje się zaradność pamięci.
Więc można by powiedzieć, pomyśleć:
Kiedy kwiat w największym pogrążył się mroku,
kiedy czarne skrzydła sunęły nad dachami,
(Bo któż jest w stanie przewidzieć Jego zamiary?) nawet wtedy
Był zawsze, zawsze ogień w tym kominku.
Widzisz tę szafę? To kryjówka dla księży!
A w tamtej graciarni całe pokolenia znalazły schronienie i pokarm.
Och, gdybym miał zacząć, gdybym miał zacząć wam opowiadać
Choć połowę, czwartą część, choć cząsteczkę tego, co przeszliśmy!
 
***
 
Żona kiwa głową, a dyskretny uśmiech
Jak podmuch dość silny, aby unieść jeden suchy liść
Nad ulicznym brukiem, przenosi się z krzesła na krzesło.
Nawet pytający już dał się zauroczyć.
Zapomina, o co pytał.
To nie to, co chce wiedzieć.
Ale to, czego nie chce wiedzieć.
To nie to, co mówią.
Ale to, czego nie mówią.
 
 
James Fenton
przełożył Jerzy Jarniewicz

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz