Gdy drzwi się zamkną i kroki zamrą
Zawoła "Mama?"
Wiatr huczy w liściach; jego zimne dłonie, zwinięte
Wewnątrz jego zwiniętego, zimnego ciała, zamglonej głowy
Ocieplają się i drżą; a czerwone liście płyną
Jak komórki przez widmową, żyłkowaną
Spiralną ciemność jego wizji.
Czerwony karzeł
Szepcze: "Liście się zmieniają"; i czyta
Matowe, spiralne nuty, które drżą jak życzenie
Nad rozgałęzionymi pięcioliniami lasu.
Jeleń skubie trawę w lesie.
Róg wywołuje bezustannie swoje trzy tony.
Jednostajna, bez tchu odpowiedź rozbrzmiewa i kona -
Gęsi wołają z ukrytego nieba.
Dźwięk deszczu rośnie w grzmot
Potopu pod wodospadami; jeździec woła
Do kształtu wśród cieni, karzeł
Biegnie z powrotem w zarośla. Lecz dym
Zawiewa w nozdrza wałacha, ten drży.
Z mokrego gwiazdoświatła wyrębu
Chatka wysyła swoją szczelinę ognia.
Jeździec się śmieje: w gałęziach ptaki
Zaniepokojone, trzepoczą.
Otwiera drzwi. Człowiek podnosi wzrok
A potem powoli, z niejasnym uśmiechem
Odgrywa swoje zdumienie
Wskazuje na otwarte usta: język
Wycięto. Obnaża ramię, pokazuje
Koronę tutaj wypaloną, uśmiecha się. Łowca marszczy brwi.
Kocioł bulgocze na węglach z uśmiechem
Niemowa się śmieje. Z szorstką, zwykłą u siebie
Niecierpliwością łowca wypytuje go.
Człowiek bezmyślnie przytakuje -
Wstrząśnięty, wydaje ów gulgoczący dźwięk
Bez przerwy. Łowca nabiera z kotła
Do drewnianej misy błyszczącą potrawę.
Je w ciszy. Niemowa
Liczy łyżki na palcach. Przy dziesiątym
Ostatnim palcu, wybucha śmiechem radości
i zmyka jak mysz po podłodze
Do drzwi i w ciemność za drzwiami. Król oddycha ciężko
Wstaje - i coś go łapie za serce,
Jakiś cierpliwy, niedorzeczny stwór
Zaczyna mu wyciskać serce w dłoniach.
Jego drgające ciało, wygięte w łuk
Wypada z rąk na stół,
Zgina się, wciąż się zgina, aż w końcu się łamie.
Ale złamane, nadal oddycha - kilka świszczących wdechów,
Które powolnieją, rwą się, ustają.
Teraz tylko ogień myśli, jak serce
Wycięte z piersi. Światło skacze, cienie spadają
W odwiecznym wahaniu się światła...
Dwie iskry, u ciemnego rogu okna,
Patrzą, tak jak gwiazdy patrzą, do środka ocienionej chaty.
Obracają się wolno, szukają;
Potem bulgoczący, gulgoczący dźwięk powstaje,
Dźwięk kotła, który śmieje się na ogniu.
- Kocioł, przewrócony wśród popiołów
Zimny jak śmierć.
Coś skrobie, dyszy. Cienki głos mówi:
"Teraz ja! teraz ja!" Niemowa
Obejmuje karła i go podnosi.
Szyba zamglona od ich słabych, powolnych oddechów
Ramiona niemowy drętwieją; ale oni patrzą wciąż i wciąż,
Jak dzieci patrzące na coś zdrożnego.
ich niewyraźne twarze, poderwane jednym pragnieniem
Zlewają się w jedną twarz; nieruchomą twarz dziecka.
Randall Jarrell
przełożyła Agata Preis-Smith
Randall
Jarrell (ur. 6 maja 1914, zm. 14 października 1965) – poeta
amerykański.
W
swojej twórczości wyrażał protest przeciwko wojnie oraz lęk przed cywlilizacją
współczesną. Był autorem zbiorów wierszy Blood
for Stranger (1942), The
Woman at the Washington Zoo (1960) oraz The Lost World (1965). Był takze autorem esejów i szkiców.
Polski wybór jego dzieł znajdziesz w zbiorze Mężczyzna spotyka kobietę z 1976 roku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz