JADĄC DO DOMU


Książka leży nieczytana na moich kolanach
śnieg osiadł na oknie
z Brooklynu była daleka trasa
greyhound sunął między zoranymi polami
z Syracuse do Watertown
do kraju twarogu i klonów
ospałych rzek i zamkniętych papierni
do domu plotkujących ciotek...
ich mleczy i brzemiennych kotek...
do domu cedrów i kamienistych pól
zimnych mogił pod wierzbą i sosną
do domu w rezerwacie z Brooklynu
który nie był domem
pieśni - bo nie mogłem tam śpiewać
tańców - bo nie mogłem tam tańczyć
od brooklińskich barów i szczurów z getta
do parujących koni bijących kopytami w zmarzniętą ziemię
stajni i wychodków zagubionych w śnieżycach
do domu Narodu Mohawków
do twarzy których nie znałem
i dłoni które mnie nie przyjęły
do nazwisk i drzwi
które zatrzasnął mój ojciec

Maurice Kenny
przełożył Marek Maciołek

Gilbert Stuart. Joseph Grant - Mohawk.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz