ILUSTRACJA

I

Nowicjuszka siedziała na gzymsie
Wysoko nad miastem. Aniołowie

Łączyli swe modlitwy z modlitwami
Policjantów, błagając, aby zeszła.

Jedna pani obiecała być jej przyjaciółką.
"Nie chcę przyjaciółki" powiedziała.

Jakaś matka ofiarowała jej nylony
Ściągnięte z własnych nóg. Inni przynieśli

Małe podarki z owoców i cukierków,
Ślepiec wszystkie swoje kwiaty. Jeśli jakiś ludzi

Można by nazwać szczęściarzami, to ich właśnie,
Gdyż wedle jej życzeń scena

Miała być podniosła. "Pragnę
Pomników - mówiła- Chcę się poruszać

W przenośni, podobnie jak fale pieszczą
Bezmyślny brzeg. Wiem, że wy, ludzie

Przyniesiecie mi każdą lepszą rzecz,
Jakiej nie chcę. Lecz pamiętajcie

Umarłam przyjmując to wszystko." Na to wiatr
Odpiął jej obszerne suknie, i naga

Jak jajo ptaka z baśni, spłynęła wolno w dół
Poza czułość aniołów i umysły ludzkie.

II

Wiele z tego co piękne, musi być odrzucone
Abyśmy mogli przypominać wznioślejsze

Odbicia samych siebie. Ćmy wstępują w płomień,
Niestety, chcąc być tylko płomieniem:

Nie umniejszają naszej powagi.
Migotamy pod ciężarem

Nieroztropności. Lecz jakże moglibyśmy orzec
Że prawdy, którą znamy, ona była

Posępnym ornatem? Gdyż tej nocy sztuczne ognie wzdychały
Elegancko nad miastem, i było ucztowanie:

Tak wiele zawiera się w tamtej chwili!
Tak wiele postaw wobec tego płomienia,

Że moglibyśmy wznieść się z ziemi, patrząc jak szybuje
W górze, w swym peplum z jasnych liści.

Lecz ona, rzecz jasna, była tylko obrazem
Obojętności, cudem

Nie dla nas przeznaczonym, tak jak liście nie
Należą do zimy, bo to już koniec.



John Ashbery
przełożyła Agata Preis-Smith

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz