PIOSENKA PAPUGI-PIRATA

(ze spektaklu "Alicja w krainie czarów")


Niech werbel warczy, niech ryczy armata!
Oto historia Papugi-Pirata.

Przyszedłem na świat w kraju swoich pradziadów
wśród lian i orchidei tysiąca.
Mój papa był papa-papugą kakadu,
podówczas nie gadającą.
Ten kraj opuściłem, choć w sercu wciąż mam go,
bo w dżungli pojawił się Cortez Fernando,
nas pojmał i wrzasnął: "A cóż to z drób!?"
A papa się skulił i milczał jak grób
i składał biedaczek dziób w ciup.

Zacząłem więc wkuwać hiszpański od rana,
by pomścić tatusia i krzyknąć na drania
za tydzień, za miesiąc lub choćby za rok:
"Carramba!", "Corrida", "Cholera ci w bok!"

Ryknij, armato a ty, werblu, zawarcz!
Oto jak dalej toczyła się sprawa.

Na morzu chwytały nas sztormy w swe macki,
żywioły kłębiły się mokre.
Wtem z boku podpłynął żaglowiec piracki
i wziął na abordaż nasz okręt.
Trzy dni walka trwała. Załogę wytłukli,
lecz mnie oszczędzili piraci okrutni.
I dalej że w rejs! Na Południe, na Wschód,
na Zachód, na Północ, gdzie wpadłem pod lód.
Brrr!
Że tam nie zginąłem, to cud!

Dawali mi w mesie cukierki na deser
w nadziei, że powiem im "Thank you!" lub "Yes, sir!"
Lecz słyszał niezmiennie kapitan i kok:
"Carramba!", "Corrida!", "Cholera ci w bok!"

Warkocie! Ryku! Splatajcie się w chorał!
Oto nadchodzi wraz z finałem morał.

Sto lat życie zbójcy pędziłem niezgorsze,
aż nagle - o losu przemiany! -
piraci sprzedali mnie w szynku za grosze,
lecz ja byłem już wygadany.
Sam kalif stłukł flakon z różanym olejkiem,
gdym grzecznie powitał go: "Salam alejkum!"
a potem wciąż wyżej unosił swą brew:
"On pisze! Rachuje! I weszły mu w krew
kobiety i wino i śpiew!"

Choć ciężko to przyszło i trwało tak długo,
dziś jestem jednostką, nie - głupią papugą!
Kto myśli inaczej, ten ciemniak i ćwok!
Carramba! Corrida! Cholera ci w bok!!!


Władimir Wysocki
przełożył Ziemowit Fedecki


Józef Kidoń. Ocalony rozbitek (Autoportret jako wesoły pirat).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz