TAKA SOBIE BAJECZKA

Baju-baju, w pewnym kraju,
dajmy na to numer 6,
hultaj siedział na szachraju,
ideały mieli gdzieś.

Zamiast machnąć szabelką choć raz,
stary król wolał uderzać w gaz.
Ślubną żonę puścił kantem,
delfin został spekulantem,
a bez wiana królewny wdzięk zgasł.

Za pagórkiem, za laseczkiem,
w innym kraju - numer 5,
mieszkał król zwany Słoneczkiem,
lud uwielbiał jego pięść.

Święty spokój panował zawsze tam,
chociaż z króla zwyczajny był cham.
Zabrał swym ministrom teki,
opozycję - do bezpieki,
a granicę na kłódkę zamknął sam.

No a dalej trochę jeszcze,
w ślicznym państwie numer 2
królem ciągle trzęsły dreszcze,
krew go zalewała zła.

Był to militarysta i bar-
barzyńca, na wszystkich się darł.
Wysyłał każdej soboty
bardzo obraźliwe noty,
do konfliktu zbrojnego parł.

W dziki amok popadł wkrótce,
wrzasnął: "Nam przestrzeni brak!"
pchnął do boju swoje hufce,
a sąsiadów trafił szlag.

"W łeb mu damy i koniec!" A skąd!
W 6-tym nikt nie wyruszył na front,
w 5-tym zaś generalicja
znikła tam gdzie opozycja,
a wasale zaszyli się w kąt.

Władimir Wysocki
przełożył Ziemowit Fedecki

Władimir Wysocki. 
Fot. Anatolij Garanin

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz