TAK JAK JA WCZORAJ...

Tak jak ja wczoraj - kiepsko żyć: na płonnej
uczcie, gdzie jeden dla drugiego trupem,
trywialność tam nietrzeźwym blaskiem płonie
i w mózgu bzyka w kółko wieczny truteń.

Jak monstrum oswojone w obcych domach
nie wieścią być, co drażni rozum dziki,
lecz mroki dwa dźwigając w oczodołach
stać się powieścią wziętą na języki.

Komfort nieszczęścia znosić nic nie mówiąc
i w tym niezgulstwie aż do kresu donieść,
złośliwie gwiazdy obserwując uwiąd,
w chwili narodzin wtłoczonej w świadomość.

W nieswojej woli jak w zacisku lassa,
wśród suszy, której krople nie uśmierzą,
od oaz nędznych spojrzenie odwracać
żeby nie dotknąć dzieci ani zwierząt.

Naciskać wyobraźni martwy pedał:
bez tamtych obijałam się po świecie,
lepszych - a już bez siebie? - mała bieda!
Nad takim skarbem nie zapłaczę przecież!

Furkotem płaszcza wyzywać i męczyć
zionące gniewem tryby - i nie zginąć,
mimo protekcji bohaterskiej mężczyzn,
zbyt kruchych, by w tym związku być dziewczyną.

Całą swą hipokryzją kusić licho,
lecz sprytem jasnowidzącej ślepoty
liczyć na noc wśród drzew szemrzącą cicho,
na jej skupione, rzeczowe szczebioty.

Jaka zagadka we mnie zakochana,
swym ocaleniem komu grę ułatwię,
skoro mi trzeba do białego rana
być wilkołakiem, co porządku łaknie?

Więc o to chodzi! Gotów las i rzeka
odsłonić tajemnicę tę wiekową
i wnet celnością swą pradawną ręka
płomień w martwotę zaszczepi woskową.

Już bieg ołówka uniżenie służy,
pośpieszy się i długość swą poświęci.
I taka świeża jest pierwotność duszy,
jakby to księżyc rozlał ją po świecie.

Gdy w oczach - niebo i puszcza dziewicza,
ja, bóstwo, swojskim niepodobne bogom,
króluję w mrokach ogromem oblicza,
nie oglądanym nigdy przez nikogo.

O dzień miniony nie troszcząc się zgoła,
dla dnia nowego nie żywiąc przyjaźni,
powolnym ruchem ścieram kosmyk z czoła,
by nie przeszkadzał myśli, wyobraźni.


Bella Achmadulina
przełożył Wiktor Woroszylski

Malarstwo rzymskie (połowa I wieku n.e). Portret młodej kobiety trzymającej tabliczki i rylec.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz