Dawniéj
bez serca - dziś bez rozumu,
O
biedna Lauro! nim zginę,
Dla
ciebie z głuchych pamiątek tłumu
Wianek
Ofelii uwinę.
Ty
go drzącemi weźmiesz rękoma,
Jak
wąż ci czoło okręci...
Oto
bławatki, ruta i słoma,
A
to są kwiaty pamięci...
Burza
żywota nad nami mija,
Przeminie
- lecz głowę zegnie:
Śmiech
nie pociesza - ból nie zabija,
Wkrótce
i rozum odbiegnie.
Cicha
spokojność nigdy nie wróci,
Zniszczenia
wicher nie wionie,
Słońce
nie cieszy, księżyc nie smuci...
A
w nicość śmierć nie pochłonie...
Strętwiałość!
- za cóż ten zimny kamień
Na
serca nasze się wali?
Żeśmy
się niegdyś w kraju omamień
Na
jednej drodze spotkali?
Że
cię tak długo dźwiękami lutni
Budziłem
i do snu kładłem:
A
ty smutniejsza, niż ludzie smutni,
Za
inném biegłaś widziadłem.
I
coraz wyżéj w niebo lecąca
Niknęłaś
w marzeń lazurze;
I
roztopiona w blasku miesiąca,
Zwiędłą
rzuciłaś mi różę.
I
nie wiem nawet, czy z twego czoła,
Czy
twoją skropiona łezką,
Czy
mi jakiego ręka anioła
Rzuciła
różę niebieską.
Ciemność
twej duszy, jak dżumy -plama
Od
ciała przeszła do ciała.
Widzisz
jad w sercu? - to łza ta sama,
Którąś
ty w serce nalała.
Widzisz,
jak zagasł dziecka rumieniec,
Gdzieś
ty oddechem przebiegła?...
Nie
laur na głowie - lecz z ognia wieniec,
Tyś
skrami oczu zażegła.
Dziś,
gdy mi włosy burza roztarga,
Ogniami
czoło mam sine:
A
jakąś dumą drży moja warga,
Że
w tych płomieniach nie ginę...
Lecz,
gdy do szczęścia świat mię zawoła,
Nie
biegnąc za szczęsnych śladem:
Przeklinam
ciebie bladością czoła!
Serca
przeklinam cię jadem.
Więc
niech mię prędko chmury czarnemi
Porywa
wicher nicości!
Bo
już przekląłem wszystko na ziemi,
Wszystko
- w aniele przeszłości.
Tam,
gdzie tłum ludzi huczy, ucieka,
I
falą powraca ciemną:
Nic
mię nie żegna, nic mię nie czeka.
Nic
za mną! i nic przede mną!
Gdy
bracia moi, gdy wędrownicy
Lecieli
z szumem po niebie:
Ja
nieruchomy, gwiazdą źrennicy,
Patrzyłem
w przeszłość - na ciebie.
Dziewice
ziemi nieraz spostrzegły,
Łzawemi
oczu błękity,
Że
oczy moje za tobą biegły,
Żem
był na sercu zabity.
Okruszynami
serca, miłości,
Karmiłem
blade widziadła...
Ale
łza taka, jak łza przeszłości,
Na
żadne serce nie spadła.
Jak
moje oczy topią się - mdleją,
Jak
myśli rzucają ze dna,
Jak
iskry sypią, jak łzami leją,
Ty
wiesz! - lecz tylko ty jedna.
A
teraz, smutny przeszłości echem,
O!
ludzie, idę za wami.
Choć
śmiech wasz dla mnie, szalonych śmiechem
Łzy
wasze - szalonych łzami.
Lecz
gdy się znudzę łez zimnych rosą
I
zimnych uściskiem prawic:
Duszę
mi od was wichry uniosą,
Lecz
wichry pełne błyskawic.
Paryż,
1839.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz