KTOŚ, KTO BYŁ INNY


Dwukrotnie okrążyłaś świat
I jeden raz swoje życie.
Powiedziałaś kiedyś mojej żonie:
"Ach, nie, wszystkie dlugie podróże mam za sobą.
Teraz czekają mnie tylko krótkie podróże".

Czy ta podróż jest długa czy krótka
Czy też nie jest podróżą?

Zawsze lubiłaś być inna.
Ty dziwne stworzenie: ty, która gotowałaś
Wszystko z książki kucharskiej jak leci; która wyglądałaś,
Jakby dzieci z sąsiedztwa ubrały cię na strychu
A przecież wróciłaś z Finlandii w futrze
Od stóp do głów: dziś wyglądasz na kompletne dziwadło
W swym wielkim, ołowiem wyłożonym płaszczu
Z paproci i kwiatów,
Ze złotowłosu, goździków, białych chryzantem,
Kiedy leżysz tutaj nie po to, aby zaraz wyruszyć
W podróż po tej ostatniej.

Ach, panno I.
Niech moje łzy cię wzruszą

Słyszę, jak się porusza - a ty nieporuszona, wytrwała - 
Żarliwa nadzieja stworzenia,
Co wstaje, i zostaje ścięta jak kwiat:
"Nie wszyscy zaśniemy, lecz w tej jednej chwili
W mgnieniu oka
Przemienimy się. Kiedy człowiek przekupny
Wybierze nieprzekupność, a śmiertelny
Wybierze niesmiertelność
Wówczas zwycięstwo pochłonie śmierć.
O śmierci, gdzie twe żądło? O grobir, gdzie twe zwycięstwo?"

Słowa, które czytają nad tobą
Są wszystkim, czego bym pragnął.
gdybym nie miał otwartych oczu
Myślałbym, że te słowa wyśniłem.
Brzmią aż za dobrze jak na tę byłą kobietę.
To miłe nieżywe stworzenie, którego uśmiech
Przypominał świastaka, co nauczył się śmiać,
Gdy jego opiekun mu mówi: "Usmiechnij się!"
                                    Gdzie jest twój uśmiech
Teraz, kiedy świat rozkłada twe rysy?
Czy uśmiech jest jak życie,
Sposób w jaki wyglądają rzeczy,
tymczasowy układ materii?
Czuję się jak pierwsi czytelnicy Wordswortha.
To tak proste, że nie potrafię tego zrozumieć.

Dajesz mi poczucie, że wszechświat
Stworzony został przez coś większego niż człowiek
Dla czegoś mniejszego niż człowiek.

Lecz ja utożsamiam się, jak zawsze,
Z tym, w czym jest coś nie w porządku,
Z czymś ludzkim.
Jest to coś, co mogłoby się zdarzyć każdemu
Oprócz - 
                                       oprócz -
A teraz, za jeszcze nie wzniesioną
Kurtyną (kurtyną, która za chwilę odsłoni
Najbliższą rodzinę siedzącą na krzesłach)
Wyśledziłem - zza sceny patrzącą na scenę
Czarną pod białym kapeluszem od Besta
Parę oczu. Zbyt młode, by już wiedzieć
Co sceniczne, a co obsceniczne, szukają gorliwie
Tego sekretu dorosłych, sekretu
Który raz wyjaśniony czyni człowieka dorosłym.
Patrzą bez wspólczucia ani wczucia,
Z zaciekawieniem.
                      Beze mnie,
To tak, jakbym przez chwilę,
W mgnieniu oka
Był już tak stary, by zdecydować
Na co nie patrzeć, nigdy...
                               Gdyby człowiek zdecydował się
Co do śmierci, mógłby się bez niej obyć,
Mógłby zamknąć oczy
Tak mocno, że gdyby przyszli go obudzić
Potrząsnąć nim i powiedzieć: "Obudź się! Obudź!
Już pora, abyś umarł",
Nie słyszałby ani słowa.
                             Ach, panno I.
Gdybym tylko mógł był ci to uświadomić!
Gdybym tylko cię skłonił, abyś zdecydowała
Na czas, na czas! Zamiast, by ktoś, kto tu stoi
Mówił ci, że nieprzekupność wybrałaś
Leżałabyś tutaj - widzę to - 
Zamknięta w kryształ, nieustannie śmiertelna,
Podczas gdy lata toczyłyby się nad tobą.
                             W głębi ducha
Słyszę nauczyciela, jak mówi do klasy
W dwudziestym pierwszym lub drugim stuleciu:
"Dzieci, pamiętajcie, że widziałyście
Najstarszego człowieka, co nigdy nie umarł!"

To jest, kobietę.

Randall Jarrell
przełożyła Agata Preis-Smith

Jacek Malczewski. Śmierć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz