Gwiazda czy asteroid
spadając przez mrok nieba
na ostrość wzrok nastroi
i zamglić mu się nie da
spójrz na ów świat z tej strony,
chociaż spojrzenia niewart...
spadając przez mrok nieba
na ostrość wzrok nastroi
i zamglić mu się nie da
spójrz na ów świat z tej strony,
chociaż spojrzenia niewart...
Tam początki i końce giną z oczu, z pamięci,
zmarli kryją się w grobach, w łonach ledwie poczęci
(ptaki - nie tak, lecz któż ptakom uwagę poświęci).
Tam bujny bez w ogródku pachnie w wiosennym stylu,
piwiarnie oblężone, spragnionych jest aż tylu,
tam ci co są na czele, są tacy, jak ci z tyłu.
zmarli kryją się w grobach, w łonach ledwie poczęci
(ptaki - nie tak, lecz któż ptakom uwagę poświęci).
Tam bujny bez w ogródku pachnie w wiosennym stylu,
piwiarnie oblężone, spragnionych jest aż tylu,
tam ci co są na czele, są tacy, jak ci z tyłu.
Tam smucą się zapałki w pochmurny dzień
moknące,
tam po pytaniu "Kto tam?" - słychać szampański koncert,
tam ryba w wodzie ma kolor puszki konserw,
tam miasta stają słupka, zorza ma kolor rzeźni,
fabryki grzmią i dymią niby żelazne rzeźby
niepotrzebne nikomu - pijanym ani trzeźwym.
tam po pytaniu "Kto tam?" - słychać szampański koncert,
tam ryba w wodzie ma kolor puszki konserw,
tam miasta stają słupka, zorza ma kolor rzeźni,
fabryki grzmią i dymią niby żelazne rzeźby
niepotrzebne nikomu - pijanym ani trzeźwym.
Tam na sztandarze sierp z młotem
miłośnie splecione,
lecz w ścianę gwóźdź nie wbity, a ogród nie plewiony,
Wielki Plan - zawalony, szkoda na to śledziony...
Nieznana tam maszkara, zagadka, mgła, niepewna
okolica się stara być typowa i zgrzebna,
w modzie tam barwa szara - kolor czasu i drewna.
lecz w ścianę gwóźdź nie wbity, a ogród nie plewiony,
Wielki Plan - zawalony, szkoda na to śledziony...
Nieznana tam maszkara, zagadka, mgła, niepewna
okolica się stara być typowa i zgrzebna,
w modzie tam barwa szara - kolor czasu i drewna.
Skrzyp, pióro - mój kosturze, prowadź
mnie po świecie,
koła naszej epoki buksując w złożach śmieci
nie dogonią nas - bosych, więc nie ma się co spieszyć...
I nie mam o czym gadać ni z Grekiem ni z Waregiem,
nie wiem jaka ziemia będzie mi wiecznym noclegiem...
Skrzyp, pióro, skrzyp uparcie, wędrując kartek śniegiem...
koła naszej epoki buksując w złożach śmieci
nie dogonią nas - bosych, więc nie ma się co spieszyć...
I nie mam o czym gadać ni z Grekiem ni z Waregiem,
nie wiem jaka ziemia będzie mi wiecznym noclegiem...
Skrzyp, pióro, skrzyp uparcie, wędrując kartek śniegiem...
Josif Brodski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz