BAJKA O LECIWYM ARLEKINIE


Kiedy spacerowałem po ulicach,
tłumnie szli za mną w ślad szachiści
próbując w myśli rozwiązywać dręczące ich zagadki
na moich pantalonach.

A kiedy pojawiałem się w teatrze,
wszystkie lalki gapiły się na Arlekina,
usiłowały przy tym ukryć nitki,
którymi w ruch wprawiano ich ręce i nogi.

A kiedy sobie z tyłu splatałem ręce,
były podobne do białych bukietów
złożonych na niebieskim kobiercu,
i Kolombina westchnieniami mnie odprowadzała,
kiedy szedłem do domu.

A kiedy ze starości zblakły moje pantalony,
Kolombina rzekła, że mam ręce podobne
do ostów na polu nagim.
A lalki wszystkie wyszły za mąż.

I oto w zamku opustoszałym
siedzę w starym fotelu sam na sam z podwórzowym Reksem
i tej bajki sprzed lat
nie możemy w żaden sposób dokończyć.
20 października 1958
Podmoskowie, osada Krasnaja

Paul Cezanne. Arlekin.


Gennadij Ajgi
przełożył Józef Waczków

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz