SZKIC DO PORTRETU MOJEGO PRZYJACIELA Z ARGENTYNY

Mój argentyński przyjaciel,
nazwisko, z ostrożności lepiej przemilczeć,
nigdy nie wie gdzie się znajdzie kiedy wróci do swojego Buenos Aires:
w domu, czy na policji.

Ze wszystkich ludzi jakich kiedykolwiek spotkałem
tylko on jest nieustanną fabryką radości.

Na jego kontynencie walka i pisanie wierszy
to ten sam zawód.
Są, oczywiście, pisarze, co zdążą odlać róże w swoim ogrodzie,
a nawet doczytać Marcela Prousta.

Mego argentyńskiego przyjaciela zadowala nawet to,
że przez cały swój czas poetycki
wiązał przy sobie aż dwóch policjantów.
Czytając jego książki,
śledząc każdy jego ruch,
także oni,
powolutku, powolutku
przechodzili do obozu podejrzanych.
1974

Izet Sarajlić
przełożył Marian Grześczak

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz