silny wiatr spycha
obłaskawione chłodem światło z ogromnych szklanych przystani
i wszystko jest zmierzwione, gna i pędzi przed siebie
ten kraj
ma wszystko oprócz politesse, mówi portorykański taksówkarz
i pięć różnych dziewcząt które widzę
wygląda jak Piedie Gimbei
ze swymi blond włosami też zmierzwionymi,
bo tak wyglądała
kiedy huśtałem jej córeczkę na trawie też było wietrznie
wczoraj wieczór poszliśmy do kina a potem wyszliśmy,
Ionesco jest większy
niż Beckett, twierdzi Vincent, i ja tak sądzę, naleśniki z jagodami
a Chruszczowowi docinano pewnie
w Waszyngtonie, brak politesse
Vincent mi mówi o wycieczce swojej matki do Szwecji
Hans opowiada nam
o życiu swego ojca w Szwecji, co przypomina obraz
Grace Hartigan
Szwecja
więc idę do domu do łóżka i po głowie snują mi się
nazwiska
Purgatorio Merchado, Gerhard Schwartz i Gaspar Gonzales,
wszystkie
nieznane postacie wczesnego poranka gdy idę do pracy
gdzież to odchodzi zło całego roku
gdy wrzesień przejmuje Nowy Jork
i zmienia go w stalagmity z ozonu
składnice światła
więc znowu wstaję
robię kawę, i czytam François Villona, miał takie ciemne
życie
Nowy Jork wydaje się oślepiający a mój krawat lata po ulicy
chciałbym żeby wyleciał w powietrze
chociaż jest zimno i trochę grzeje szyję
podczas gdy pociąg z Chruszczowem wjeżdża na Pennsylvania
Station
i światło wydaje się nieśmiertelne
i radość wydaje się niewzruszona
jestem zawsze tak głupi że odkrywam to w wietrze
(17 września 1959)
Frank O'Hara (1926-1966)
przełożył Piotr Sommer
Grace Hartigan. New England October, 1957 .
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz