U mych stóp zmięte rytmicznie na piasku miękkie morze
Wyżyma swój śpiew. Morze aż po brzeg rzek jak twoje oczy z alg i piasku
Aż po głębinę horyzontu w oddali, gdzie kwitną wszystkie cudy
Pod białymi krzykami mew i pianą długich piróg.
Na rytmicznej plaży dzikie kaczki skupione marzą nieruchome nieme.
A ja myślę o moim dziecku ostatnim, dziecku przyszłości
O rzęsach palm, o oczach jak studnie bez dna.
Gładkie jego włosy rzucają płowe błyski.
Gdzież jest więc córka mej zmarłej nadziei, o jasnych oczach Izabela czy z czarnego jedwabiu Sukejna?
Listy pisałaby mi drżące szalonym skrzydłem
Pełne barwnych obrazków, wielkich zwierzaków o oczach Serafina
Pełne ptaków-kwiatów, gdzie i węże-manaty, dźwięczące srebrnymi trąbkami.
Bo ona istnieje, ta córka moja Poezja. Szukam jej namiętnie
Jest niepokojem, co mnie nocą w piersi kłuciem budzi
Skryta dziewczyna o spuszczonych oczach, co słucha jak rosną jej rzęsy długie paznokcie
A ty pytasz:
- Skąd taka mgła w głębi twych spokojnych oczu?
- Morze jest piękne, powietrze słodkie, jak kiedyś w kraju Wielkich Jezior.
Léopold Sédar Senghor
przełożył Marek Tollik
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz