TA JEDNA RZECZ, KTÓRA MOŻE ZBAWIĆ AMERYKĘ

Czy jest coś centralnego?
Rozrzucone po ziemi sady,
Miejskie lasy, wiejskie plantacje, pagórki po kolana?
Czy centralne są nazwy miejsc?
Elm Grove, Adcock Corner, Story Book Farm?
Gdy się pospiesznie łączą na poziomie wzroku
Wdzierając się do oczu, które już mają dość
Dziękuję, już wystarczy.
A one nadchodzą jak krajobrazy stopione z ciemnością,
Podmokłe równiny, przerośnięte przedmieścia,
Obszary zadomowionej dumy, domowej obcości.

Są podwiązane do mojej wersji Ameryki
Ale sok jest gdzie indziej.
Dziś rano, kiedy po śniadaniu
Wyszedłem z twojego pokoju, przeszyty
Spojrzeniami od tyłu i od przodu, od tyłu w stronę światła,
Od przodu w stronę nieznajomego światła,
Czy wina była nasza, i czy to był
Materiał, budulec życia, lub też naszego życia
Któreśmy odmierzali, przeliczali?
Nastrój, co miał być szybko zapomniany
Wśród skrzyżowanych belek światła, w chłodnym miejskim cieniu
W ten ranek, co znów nas schwytał?

Wiem, że   zbyt   często   splatam   własne
Poodrywane percepcje rzeczy, tak jak przychodzą do mnie.
Prywatne są i będą zawsze.
Gdzie zatem te prywatne obroty zdarzeń
Co mają wybuchnąć później jak złociste kuranty
Puszczone ponad miastem z najwyższej wieży?
Te zdarzające mi się dziwne rzeczy, o których opowiadam ci
A ty natychmiast wiesz, co mam na myśli?
Jakiż odległy sad odkryty przez kręte drogi
Je ukrywa? Gdzie te korzenie?
To guzy i przebyte próby
Powiedzą nam, czy będziemy sławni
I czy nasz los może świecić przykładem, jak gwiazda.
Reszta to niedoczekanie
Na list, co nigdy nie nadchodzi,
Dzień za dniem, to rozdrażnienie,
Aż w końcu go rozrywasz, nie patrząc co w nim jest,
A na tacy zostaje przedarta koperta.
Przesłanie było mądre i najwyraźniej
Podyktowane dawno temu.
Jego prawda jest ponadczasowa, lecz jego czas jeszcze
Nie nadszedł, aby powiedzieć o niebezpieczeństwie i tych zazwyczaj
Ograniczonych krokach, jakie by można przeciw niemu podjąć
Dziś i w przyszłości naszej, na chłodnych podwórkach,
W spokojnych małych domach w głębi kraju,
Naszego kraju, na ogrodzonych polach, w chłodnym cieniu ulic.

z tomu Self-Portrait in a Convex Mirror, 1975. 


John Ashbery
przełożył Piotr Sommer

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz