NAD ZATOPIONYM KANAŁEM

Który krem? Półmisek niezbyt czystego śniegu
Albo biszkopt w winie z kremem i krwistym dżemem i niesforne
Żółte paskudztwo ściekające urwistymi stokami
W dwuznaczność, dwuznaczna rzecz. Czy w ogóle chcesz
Abym przyszedł do domu.

Potem spotkałem twego ojca.
Wcześnie, przez prawie rok nic nie pisałem.

Niestety, nie był zbyt atrakcyjny,

Poślubił kobietę o dziwnym imieniu Lael.
Wszystko to bardzo mnie zaskoczyło, było jak uderzenie
Książką w głowę. Tak widzę to teraz z dystansu.
Potem wszystkie myśli uciekły mi z głowy,
I uleciały z wiatrem. Nie miałem już jego
Żeby o nim myśleć, siebie też nie miałem.
Wszystko to były notatki do książki, której nikt
Nigdy nie przeczyta. Butelka z listem wyrzucona
Na brzeg, i nikt jej nie widzi, nikt jej nie podnosi.

A potem pewnego dnia było wietrznie
I mglisto, a ja nienawidzę połączenia wiatru i mgły,
Poza tym było chłodniej, niż wyglądało. Możliwe
Że słońce wyszło i stało tuż nad naszymi głowami.
Niedobry dzień na suszenie. I rozwiesiłem pranie
Na sznurze, kompletnie czarne i białe
I nowina zapodziała się gdzieś w środku. Moja nowina.

Czy wciąż przychodzisz tu z zamiarem zabicia
Czegoś, nie, niczego nie knujesz.
A ja kręcę, układam figury
W kartonowej szufladzie. Nie ma dwu jednakowych, i tak jest dobrze.
Kotek na schodach usłyszał to
Kiedyś, nieufny, a ja idę
Na wyprzedaż, i kupuję tylko to, co nam trzeba.
Starzy mężczyźni są nie do zdarcia.

A ja mylę to z nimi, to całkiem tak
Jak spotkać kogoś, kiedy się jest topolą
Stojącą w rzędzie topól i wikłać się
We własne myśli i towarzystwo dwu sąsiadek, tylko mówię
Że nie chciałem, żeby tak było
Ale ponieważ się stało, cieszę się i dalej będę pracował,
Dążył do twojego sukcesu. Nie oczekuję podzięki
I dobrze się czuję w tej niewielkiej wyznaczonej mi roli,
Naprawdę. Chyba przejdę się do garażu.

"Times Literary Supplement", 27 kwietnia 1984.


John Ashbery
przełożył Andrzej Szuba

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz