PRZEMYSŁOWI FILMOWEMU W KRYZYSIE

Nie was, zmizerowane kwartalniki i smagłe czasopisma
z waszą pracowitością i wypadami w kierunku pompatyczności mrówek,
ani ciebie, teatrze eksperymentalny, w którym Spełnienie Emocyjne
zaślubia nieustannie Poetycką Intuicję, ani nie ciebie,
afiszującą się Wielka Opero, oczywista jak ucho (choć ty akurat
bliska jesteś mojemu sercu), ale ciebie, Przemyśle Filmowy,
właśnie ciebie kocham!

W czasach kryzysu musimy wszyscy musimy ciągle na nowo ustalać, kogo kochamy.
I udzielać kredytu tam, gdzie należy: nie mojej
wykrochmalonej niańce, co uczyła mnie
jak być złym i raczej jak nie być złym, niż być dobrym (i z której to nauki
sama ostatnio zrobiła użytek), nie Kościołowi Katolickiemu
co jest w najlepszym razie zbyt uroczystym wstępem do kosmicznej zabawy,
nie Legionowi Amerykańskiemu, który wszystkich nienawidzi, ale wam
wspaniały Srebrny Ekranie, tragiczny Technikolorze,
kochliwy Cinemaskopie,
rozciągająca się Vistawizjo i wstrząsająca Stareofonio, z całym
waszym boskim wymiarem, pogłosem i obrazoburstwem!
Richardowi Barthelmessowi w roli "znośnego" chłopca i na bosaka i w spodniach,
Jeanette MacDonald o płomiennych włosach i ustach,
i długiej, długiej szyi,
Sue Carroll kiedy po wsze czasy siedzi na rozwalonym błotniku samochodu
i się uśmiecha, Ginger Rogers z włosami na pazia jak z kiełbaską
na rozkołysanych ramionach, szybkonogiemu Fredowi Astaire
o głosie melby-z-brzoskwinią,
Ericowi von Stroheim, uwodzicielowi zdyszanych połowic amatorów wspinaczki,
Tarzanom, wszystkim razem i każdemu z osobna (nijak nie umiałbym z siebie wydusić
że od Lexa Barkera wolę Johnny Weissmullera, naprawdę!),
Mae West w futrzastych saniach
z jej burdelowatym blaskiem i odzywkami bez polotu,
Rudolfowi Valentino z nieodłącznym księżycem
co miażdży mocą swoich namiętności i, również
księżycowej, łagodnej Normie Shearer,
Miriam Hopkins, której z jachtu Joela MacCrea wypada kieliszek z szampanem
i która płacze w nakrapiane morze, Clarkowi Gable
ratującemu Gene Tierney
z Rosji i Allanowi Jonesowi ratującemu Kitty Carlisle
przed Harpo Marxem,
Cornelowi Wilde, co kaszle krwią na klawisze fortepianu,
gdy Merle Oberon dalej mu wymyśla,
rozchwianej Marylin Monroe idącej w szpilkach przez Niagara Falls,
głowiącemu się Josephowi Cottenowi i Orsonowi Wellsowi bez głowy,
i Dolores del Rio
jedzącej na lunch orchidee i tłukącej lustra, Glorii Swanson, która wypoczywa,
i Jean Harlow, która wypoczywa i kołysze biodrami,
i Alice Fay, która wypoczywa,
kołysze biodrami i śpiewa, spokojnej i mądrej Myrnie Loy,
Williamowi Powellowi
w jego nienagannej skrojonej ogładzie, rozkwitającej
Elizabeth Taylor, tak, właśnie wam

i wszystkim pozostałym, wielkim i prawie-wielkim,
gwiazdorom i tym na przyczepkę
co przemykacie szybko i wracacie w snach wypowiadając
swoją jedną lub dwie linijki,
do was należy moje serce!
Niech wasz wspaniały widok, brak pośpiechu i wasze kwestie długo
olśniewają przestrzeń, niech pieniądze świata obloką was połyskiem
kiedy po długim dniu pod jupiterami odpoczywacie z twarzą
ku naszemu zbudowaniu pod maseczką, tak jak noc często
zasnuwają chmury
mimo że niebiosa czuwają nad układem gwiazd.
Podtrzymujecie przecież
boski pierwowzór! Kręć się dalej, rolko z celuloidem, gdy
dalej kręci się wielka ziemia!

(15 listopada 1955)

Frank O'Hara (1926-1966)
przełożył Piotr Sommer

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz