PORĘCZNIEJ MI WSPOMINAĆ...

Poręczniej mi wspominać niźli mieć.
Gdy chwila ta i dawne okamgnienie
połączą się jak gdyby miedź i miedź,
ich wspólny dźwięk to właśnie wiersza brzmienie.

Lubię minioną wiosnę, ogród, dom -
tę istność, której lęk przemożny nie brał,
gdy ją ważyła góry silna dłoń
nad ziemią, chociaż wciąż poniżej nieba.

T e r a z  ją lubię, lecz wiosenny dzień
przyniósł mi tylko strach i ociężałość
wobec tej masy morza, które gdzieś
za oknem przelewając się zdążało.

A gdy w objęciach z morzem księżyc stał,
to mroźny deszcz mną całą wstrząsał latem,
jakbym, ponad umysłu mego stan,
zbytnio spoufaliła się z wszechświatem.

Czy nie przesada - tak z balkonu wyjść
w wieczności przestrzeń? Lecz tętniła w żebrach
radość, że w czasie przeszłym biorąc dziś
na własność, znów za wszystko się odegram.

Czy nie zuchwalstwo - jawę trwoniąc, śnić,
zanurzać księżyc z morzem w uczuć ciemnię;
poza mną kazać im na brudno żyć,
aby na czysto się ocknęły we mnie.

Co dzieje się pomiędzy jednym z mgnień
a drugim? Ile musi trwać, by w duszy
okrzepł i dojrzał niedorosły cień
rzeczy niedbale porzuconej w głuszy?

Czyżby to za tę, najdziwniejszą z łask,
rzemiosło taki haracz brało od nas? -
wypalić, zniszczyć egzystencji blask
i niezniszczalny jej utrwalić odblask.


Bella Achmadulina
przełożył Wiktor Woroszylski

Dwoje przed lustrem na balkonie. Roman Green Kędzierski.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz